Od małego bardzo fascynował mnie proces rozwoju roślin. Jako, że miałem mnóstwo niespożytego czasu, to patrzyłem jak trawa rośnie. Godzinami przesiadywałem w oknie swego pokoju i spoglądałem na kołysane wiatrem źdźbła trawy. Nie miałem wielu znajomych, moimi jedynymi kolegami byli Kwiatostan i Łodyga. Rodzice trochę zmartwieni tym faktem, podejrzewali u mnie jakiś niedorozwój lub uraz psychiczny, ale ostatecznie uznali, że byłem tylko dzieckiem i w tym wieku człowiekowi wiele rzeczy chodzi po głowie i zaraz znajdę sobie jakieś inne zajęcie. Tak się jednak nie stało.
Z pewnością wielu z was przeprowadzało eksperyment na przyrodę związany z zasadzeniem fasoli lub innej konopi. Ja w swoją fasolkę byłem wpatrzony jak w obrazek przez całe 7 dni. Jednak pozornie niewinny, szkolny eksperyment przerodził się w obsesję. Pielęgnowałem ją i nie rozstawałem się z nią nawet na 5 minut. Kiedy przyszedł dzień oceny wyniku opieki nad roślinkami, moja fasolka zdecydowanie odstawała od innych, była przynajmniej 2x większa i zieleńsza. Nauczycielka postawiła mi 6, ale po tym jak dowiedziałem się, że roślinki zostaną już w szkole, zacząłem ryczeć tak, że szyby na całym piętrze zaczęły wpadać w rezonans. Ostatecznie jako jedyne dziecko mogłem zabrać swoją fasolkę do domu.
Po wielu latach trochę już wyszedłem ze swojej obsesji, ale nadal wolę posiedzieć ze 4 godzinki na dworze za domem, otworzyć piwko i zerkać na trawę i podziwiać proces fotosyntezy, zamiast iść ze znajomymi do kina lub do klubu.
Co o tym sądzicie? Z mojego punktu widzenia, jest to zajęcie sprawiające mi wielką przyjemność. Może wy też macie jakieś ciekawe niepospolite hobby?
|