Ogłoszenie


#1 2015-10-04 11:44:16

 Janmax

Administrator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2011-08-05
Posty: 4006
Punktów :   55 

Opowiadania użytkowników

Opowiadania




----------------------------------------------------
https://i.imgur.com/TeTajKk.jpg

Offline

 

#2 2015-10-04 20:38:05

 Marvin132

Czarnohumorzasty

Skąd: SieczkaCity
Zarejestrowany: 2011-08-05
Posty: 2242
Punktów :   68 

Re: Opowiadania użytkowników

A ja dalej czekam na kontynuację...

Opowiadanie użytkowniczki Jagody (Shepard)

Hibernacja




WSTĘP



Znam wielu ludzi, którzy bez zastanowienia są wstanie powiedzieć, że niczego w życiu nie żałują, z perspektywy moich trzydziestu szczęściu lat życia zastanawiam się czy to w ogóle możliwe? Nie mam na myśli, tego że kłamią, czasem może sami próbują się oszukiwać i wybielić swoje wybory, a może tak naprawdę to nie mają czego żałować, a ich porażki faktycznie ich wzmacniały? Sami oceńcie, tylko szczerze, gdybyście mogli cofnąć czas nie chcielibyście zaoszczędzić bólu sobie i swoim bliskim? Sam kiedyś mówiłem "niczego w życiu nie żałuje", ale wtedy naprawdę  nie miałem czego żałować, dopiero później to zrozumiałem. Oczywiście miałem swoje wzloty i upadki, jednak po latach naprawdę nie są dla mnie istotne, za to mogę powiedzieć, że to czego się z nich nauczyłem jest dla mnie ważne do dziś. Jeżeli coś wam się nie udało idźcie dalej i nie patrzcie za siebie, nie żałujcie, mówię to mimo to, że jestem ostatnią osobą od której powinniście to usłyszeć, bo gdybym powiedział, że nie żałuje, byłbym potworem, dlatego, bo naprawdę mam czego żałować. Jeżeli sądzicie że jestem wariatem przeczytajcie tą "książkę" dalej, jeżeli jeszcze nie macie takich odczuć, tym bardziej powinniście, przejść na następną stronę.

1



    Godzina 18.00 wybiła, a to oznaczało, że mogłem  zaczynać odliczanie do godziny 19.00, równe 36000 sekund. Nasz terapeuta Andrew Burke, przybył jak zawsze punktualnie i powitał nas swoim optymistycznym głosem. Wyobraźcie sobie typowego terapeutę. Widzicie te sweterki, garsonki i marynarki? no właśnie, otóż Andrew był zupełnym przeciwieństwem wyglądu psychologa. Wyglądał jak dziecko po czterdziestce, kolorowe ubrania, szaliki, czapki, buty, zazwyczaj nosił dwie różne skarpetki, a jego łysa głowa była idealnym ukoronowaniem każdego stroju. Andew  dał każdemu białą kartkę i kazał naszykować długopisy, a następnie usiadł na przeciwko mnie, dezorientując mnie swoim wzrokiem.
- Co to jest? - zapytał pokazując białą kartkę.
- Kartka - odpowiedział Mike. Mike był z nas najmłodszy, miał osiemnaście lat, na terapie zapisała go matka, po tym jak rok temu znalazła go w wannie z podciętymi żyłami, jak sam później przyznał chciał to zrobić przez nieodwzajemnioną miłość. Chłopak miał dużo szczęści, że nie wykrwawił się na śmierć. Uwierzcie mi na słowo, że nie wyglądał na samobójcę, czy na desperatę.
- Nawet nie wiesz jak się mylisz brachu - odpowiedział - to jest miejsce, które trzeba wypełnić, jak w waszych sercach . Miejsce, które trzeba zapełnić marzeniami, planami, wspomnieniami i pragnieniami.
Andrew wstał i podszedł do Mike - powiedz o czym marzył dziewięcioletni Mike?
- Chciał umieć latać - odpowiedział niepewnie chłopak, bez chwili zawahania.
- Latać powiadasz, to dlaczego nie latasz?
- Słucham!? jak? - odpowiedział cicho chłopak
-  Jak miałeś dziewięć lat to wierzyłeś, że możesz latać?
- Chyba tak?
- To dlaczego dzisiaj nie wierzysz?
- Bo juz nie mam dziewięciu lat!
- To że wszyscy sądzą, że nie masz szans latać, to nie ma znaczenia, ważne co Ty sądzisz i do czego dążysz. Jeżeli Ty nie wierzysz w siebie, to nikt nie uwierzy w Ciebie.
- Co mam zrobić?
- Ja tu nie daje recepty na życie, sami musicie ją znaleźć, powiem jedno skrzydeł Ci nie przyszyję, ale słyszałem, że jest wiele innych możliwości latania. Andrew odwrócił się i tym razem podszedł do Bett, która była najbliższa mi z tej całej grupy. Bett była po pięćdziesiątce, długo cierpiała na depresje, po tym jak straciła jedynego syna. Często mi o nim opowiadała, kiedyś powiedziała, że trochę jej go przypominam. Jack jej syn miał dwadzieścia lat, kiedy wyszedł z domu i nigdy nie wrócił. Sama z żalem przyznaje, że ma już dość czekania i chciałaby go chociaż móc pochować. Straszna historia, po chłopaku ślad zaginął. Bett  długo się obwiniała i pewnie nadal jest rozgoryczona, jednak to chyba jest przykład, że czas leczy rany. Pamiętam, jak poznałem Bett wtedy to była zupełnie inną kobieta, zapłakana, smutna, wyglądała strasznie, po dwóch latach od tej tragedii mam wrażenie, że widzę zupełnie inną kobietę, może radosna to za dużo powiedziane, ale spokojna i zadbana.
- Bett wygrywasz wycieczkę. Możesz jechać w dowolne miejsce na całej ziemi, dokąd się wybierasz i dlaczego akurat tam? - zapytał Andrew.
Bett bez chwili zastanowienia odpowiedziała - wybrałabym Kornwalie.
- Kornwalia, dlaczego?
- Mam do tego miejsca sentyment, jak byłam mała odwiedzałam tam ciotkę. Każde lato tam było wspaniałe.
- Kiedy ostatnio tam byłaś?
- Dwadzieścia pięć lat temu, na pogrzebie ciotki.
- Myślisz, że to byłby to samo miejsce po tylu latach?
- Nie, bo ja już jestem inna.
- No tak, powróćmy do naszych kartek, ktoś może już wypisał na niej swoje cele, czy marzenia? - Andrew rozejrzał się dookoła jednak, nikt nie wyrywał się do odpowiedzi. Po pięciu minutach znowu przemówił:
- Stave  - przywalał moje imię - Powiedz co zapisałeś na swojej liście? Spojrzałem na swoją pustą kartkę.
- Nic - odpowiedziałem
- Naprawdę nie masz żadnych celów, ani planów?
- W zasadzie to nie - odpowiedziałem
- Praca, pieniądze, podróże, miłość, jakieś szaleństwa, nic z tych rzeczy?
- Nic, prace mam, pieniądze też, miłości miałem w nadmiarze, a na szaleństwa nie mam już ochoty.
- Po co w ogóle żyjesz? zapytał zacząłem rozglądać się po sali, szukając odpowiednich słów.
- Żyje, bo widocznie mam żyć
- Stave, a tak szczerze po co tu jesteś, chcesz dać sobie pomóc?
- Mnie już nie da się pomóc. Wstałem z krzesła i wyszedłem z sali.

     Wyszedłem z terapii niesamowicie wściekły, nie wiem czy bardziej na siebie, czy na zaistniałą sytuacje. Strasznie lało, więc postanowiłem zrobić sobie postój w pobliski pubie. Powiem prawdę to nie był dobry pomysł. Wylewanie smutków do kieliszka, poszło wyjątkowo sprawnie, sam nie wiem kiedy przestałem się kontrolować. Piłem z przypadkowymi ludźmi, kiedy zauważyłem, że jakiś koleś dobiera się do młodej dziewczyny, zareagowałem, podszedłem, chociaż to nie było najłatwiejsze w moim stanie.
- Zostaw tę dziewczynę - oznajmiłem
- Nie wtrącaj się - warknął, nie pamiętam jak to było dokładnie, jednak gość mnie ostro zdenerwował, więc dostał ode mnie pięścią w twarz, był ode mnie trzy razy większy, więc raczej miałem marne szanse. Na moje szczęście zakończyło się na podbitym oku,  uratowała mnie moja sekretarka, która przejeżdżała obok i zauważyła mnie przez okno, odwiozła mnie do domu. Właściwie nie za wiele z tego wszystkiego pamiętam.

Znacie to uczucie gdy jedziecie samochodem nocą, przez miasto z ważnymi dla Ciebie osobami, słuchacie klimatycznej muzyki i wszystko jest tak, jak powinno być. Jechałem autem, obok mnie siedziała piękna blondynka, spoglądała się na mnie, tak to ona - to moja Ann - pomyślałem, nuciła swoje ulubione francuskie piosenki, razem z radiem, spoglądam szybko na tylne siedzenie auta, wszystko w porządku - śpi - oznajmiłem mojej towarzyszce. Ten jej uśmiech, takiego nigdy nie widzieliście. Cudowna żona, kochany synek , czułem, że mam wszystko. Tak by mogło być zawsze, najchętniej zatrzymałbym się w czasie.  Gdy nagle z prawej strony pojawia się ciężarówka, wypychając nas z trasy. Chciałem wyrwać się ze snu, doskonale już znam zakończenie tej historii. Próbowałem reagować, działać, wszystko działo się tak szybko, wpadłem w poślizg, samochód dachował, mogłoby być dobrze gdyby nie to, że znad przeciwka jechał drugi samochód, który nie zdążył wyhamować, walnął w nasze auto. Ogień, krzyk to jedyne co pamiętam. Może mogłem zrobić więcej, mogłem skręcić w drugą stronę. Mogłem, ale nie zrobiłem, żałuję, to jedyne co dzisiaj mogę. W tym momencie zawsze się budziłem, tak było i tym razem. Ten powracający co noc sen był dla mnie zarówno karą, jak i nagrodą. Nagrodą, bo mogłem znowu ich zobaczyć, może to śmieszne, ale w śnie czułem jej zapach, zapach mojej Ann. Karą jest natomiast, dlatego, że każdej nocy przeżywałem od nowa ten ból i strach. Ocknąłem się w swojej sypialni, rozejrzałem się dookoła, byłem cały mokry od potu, nawet nie wiecie jakie uczucia mną targają jak o tym wszystkim myślę. W stałem z łóżka i poszedłem do kuchni, by wyciągnąć moje leki. Wyciągnąłem dwie białe tabletki i popiłem je wodą, następnie przeszedłem przez mój apartament i wyjąłem album ze zdjęciami. Uwierzcie mi, że od roku tego nie robiłem. Po tym wypadku zaglądałem do niego w dzień w dzień i wpatrywałem się w zdjęcia całymi godzinami, to co jest w tym albumie jest dla mnie jak pamiętnik, każdy może go obejrzeć, ale nie każdy może zrozumieć, te zdjęcia zatrzymały coś co teraz należy tylko do mnie - wspomnienia. Na jednej z terapii powiedzieli mi, że powinienem ograniczyć zaglądanie do niego i tak zrobiłem, chociaż to nie było łatwe. Tą noc znowu spędziłem z nimi - z żoną i synem. Pamiętam jak pojechaliśmy na wieś odwiedzić ciotkę, jej sąsiadka miała małe pieski, kiedy mój synek się o tym dowiedział oznajmił nam , że chce szczeniacza. Zgodziliśmy się. Czekaliśmy, aż jakiegoś wybierze, po dwudziestu minutach zawołał nas i powiedział, że chce tego -  wskazał na brązową krowę i przedstawił nam ją jako Klementynę. Nie myślcie sobie, że sobie żartował był przekonany, że to duży pies!, bo parzcież jak kto krowa mogłaby być brązowa?
Tak też więc po mimo tłumaczeń, pozostał przy swoim i mianował Klęmętynę nie tylko psem, ale i członkiem naszej rodziny. Ciocia tez się bardzo cieszyła, bo częściej ją odwiedzaliśmy, głównie ze względu na psa mojego syna, którego nie mogliśmy zabrać ze sobą. Było dużo
takich historii, rozmyślałem i pogrążyłem się wspomnieniach. Leki zadziałały, sam nie wiem kiedy usnąłem.

                                 

                    *****



    Rano nawet nie wiecie jak strasznie się czułem, głowa mi pękała, było mi niedobrze, mimo wszystko starałem się jakoś ogarnąć wziąłem zimny prysznic i pojechałem do pracy, wyjątkowo taksówką, bo raczej nie byłem zdolny usiąść za kierownicom.
- Taxi?  czyżbyś zabalował? - przywitał mnie mój wspólnik, nie odpowiedziałem, on za to kontynuował  - jestem z Ciebie dumny! i klepną mnie w ramię. Weszliśmy razem do firmy, a następnie każdy z nas poszedł do swojego gabinetu. Po chwili ktoś zapukał do moich drzwi
- Proszę wejść - odpowiedziałem. To była moja sekretarka, wstyd się przyznać, ale nawet nie wiedziałem jak ma na imię.
- Przyniosłam dokumenty - Kobieta podeszła i zostawiła papiery na biurku - dobrze się pan czuje?- zapytała. Troczę się zamyśliłem, ale po chwili odpowiedziałem
- Tak, oczywiście - gdy ta juz wychodziła dodałem - Mogę się zapytać co się wczoraj stało?
- Nie pamięta pan?
-Słabo - odpowiedziałem z lekkim zażenowaniem w głosie, po chwili milczenia kobieta cofnęła się od drzwi i usiadła na jednym z foteli.
- Mów mi Stave - wstałem i wyciągnąłem do nie niej rękę, a ona odwzajemniła uścisk
- Emilii- przedstawiła się i zaczęła mówić. Jechałam autem, kiedy przez okno pubu, zauważyłam pana, to znaczy Ciebie w nieciekawym towarzystwie.
- Tak , pamiętam jakiś knyp obmacywał młodą dziewczynę.
- Tak naprawdę to nie była, aż tak młoda i w zasadzie to była prostytutką, a to był jeden z jej klientów.
- Naprawdę, nie wyglądała - odpowiedziałem ze zdziwieniem
- Pozory mylą, poza tym wydawało się, że naprawdę dużo wypiłeś. Przepraszam, chyba nie powinnam mówić.
- Ależ nie, masz rację za dużo wczoraj wypiłem
Wychodząc z pracy ponownie natknąłem się na swojego wspólnika Georga.
- Mam dobre wieści - oznajmił.
- więc mów - zatrzymałem się przy recepcji.
- Chodźmy do mojego gabinetu - zaproponował, kiwnąłem głową i poszedłem z nim. Jego gabinet, był dość specyficznie urządzony jak na bisenmana.  Jego buduar był w urządzony w japońskim stylu. Usiadłem na jednej z dużych poduch, albowiem w gabinecie Jacoba nie było żadnych wysokich mebli.
- Co mi chciałeś powiedzieć.
- Jesteśmy na wygranej pozycji, pamiętasz przetarg?
- Tak
- Wygraliśmy go! - odpowiedział z entuzjazmem.
- świetnie - odpowiedziałem próbując udawać uszczęśliwionego, nie myślcie sobie , że byłem zawiedziony, ale po śmierci mojej żony i syna przestały mnie cieszyć takie informacje.
- To będzie wielki progres dla naszej firmy. Już nasze nazwiska na listach najbogatszych ludzi świata.
- przesadzasz - odpowiedziałem
- Stave  chyba sobie zdajesz sobie sprawy jaki to ważny krok dla naszej firmy, dla nas. Mamy wielką szanse, jedną na milion, wystarczy jedno potknięcie, a możemy stracić wszystko.
- Rozumiem, na jutro przygotuję plan działania.
- Rozumiemy się bez słów - stwierdził Jacob.

                               

                *****



     Po rozmowie z Jacobem pojechałem prosto do domu,  w recepcji apartamentowca, recepcjonistka poinformowała mnie , że mam gościa, który czeka w moim mieszkaniu. Już wiedziałem co się święci, mój gość nie należał do łatwych rozmówców, dlatego postanowiłem zrobić wyjątek i  zamiast jechać windą, poszedłem schodami. Wejście na trzynaste piętro trochę mi zajęło, zwłaszcza, że zbytnio się nie śpieszyłem.
-  Stave ile można czekać - przywitała mnie matka
-  Cześć mamo, nie wiedziałem, że mnie odwiedzisz.
-  Góra nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry.
-  Przepraszam mam dużo pracy.
-   Co najmniej od dziesięciu lat.
-   Co z Twoją terapią ?
-   Którą? mam wrażenie, że byłem już na wszystkich możliwych.
Uwierzcie mi, że to nie było kłamstwo od wypadku, chodziłem na różne terapię, konwencjonalnych i tych  niekonwencjonalnych, kiedy moja matka już zwątpiła w skuteczność psychologów wysłała mnie nawet do wróżki. Sam wątpię dlaczego mnie jeszcze do egzorcysty nie wysłała.
-  O ile dobrze pamiętam ostatnio chodziłeś na grupową.
-  Chodziłem.... Już nie była mi potrzebna. Matka schyliła się po torbę i wyjęła z niej wizytówkę.
- Mamo nie, nie będzie kolejnej terapii. To do niczego nie prowadzi.
- Co Ci szkodzi spróbować. Usiłowałem uciec od jej spojrzenia.
- Jestem już nimi zmęczony, nie rozumiesz one mi nic nie pomagają, nie maj…ą takiej siły, mnie nie da się pomóc! Matka cofnęła rękę i spojrzała na mnie, jej błękitne oczy były pełne łez.
- Co jeżeli ta pomoże? To jest świetna terapeutka, córka mojej koleżanki, pomogła bardzo wielu ludziom, może tobie też pomoże!
- To samo mówiłaś ostatnio. Wszystkie te terapie miały pomóc. Ja nie potrzebuję terapii, ja poturbuję swojej rodziny, której już nigdy nie zobaczę.
- Stave, wiem, że bardzo ich kochałeś, ja też, ale masz jeszcze rodzinę, masz nas mnie i ojca. Od tej tragedii odpychasz nas, stałeś się taki obcy. Jesteś naszym jedynym dzieckiem, wiesz jakie to jest uczucie budzić się ze świadomością, że Twoi najbliżsi są nieszczęśliwi. Codziennie modlę żeby wrócił mój dawny syn. Straciłam wnuka i synową, która była dla mnie jak córka ich nie odzyskam, ale Ciebie jeszcze mogę. Jeżeli Ty już nie wierzysz, że możesz być jeszcze szczęśliwy, to przynajmniej daj mi tą nadzieję. Proszę spróbuj, jak nie dla siebie to dla mnie.
- Ja chyba nie chcę być szczęśliwym, nie zasługuję na to.
- Stave ten wypadek to nie Twoja wina. Jesteś dobrym człowiekiem, zasługujesz na to by być szczęśliwym.
- Spróbuję, ale niczego nie mogę Ci obiecać
- Dziękuję - w zapłakanych oczach mojej matki zapalił się promyk nadziei, szkoda, że byłem pewny, że niebawem zgaśnie. Unikałem rodziców dlatego, że nie mogłem znieść tego jak ich ranię, co sprawiało,  że czułem się jeszcze bardziej przygnębiony i bezradny.
- ale to jest ostatnia terapia jakiej się podejmę.

  2



    Doskonale pamiętam ten dzień, kiedy czekałem w kolejce, żeby dostać się do Pani Wesley, jedno wam powiem dawno nie wiedziałem tak bardzo obleganego psychologa. Gdyby nie matka już dawno by mnie tam nie było, ale wspomnienie jej płaczliwego wzroku zadawało mi cios. Kiedy kolejny pacjent wyszedł, usłyszałem głos dochodzący z gabinetu.
-Stave Zegers. Zerwałem się na równe nogi i poszedłem do gabinetu, kiedy już byłem w pomieszczeniu kobieta wstała i podeszła do mnie podając rękę
- Anna Wesley.
- Satve Zegers - odpowiedziałem i odwzajemniłem uścisk dłoni. Anna była trochę niższa ode mnie, miała zielone oczy, jej blond włosy były spięte w kok, a na sobie miała szarą garsonkę.
- Usiądźmy - powiedziała. Anna usiadła na jednym z szarych foteli ja na drugim.
- Stave może napijesz się czegoś. Spojrzałem na karawkę z wodą na stoliku kawowym, obok stały dwie szklanki.
- Woda wystarczy.
- Wybacz moja bezpośredniość, gdyż z mojej strony może to być nieprofesjonalne, ale nie chcę słuchać jak doszło do wypadku, jak się w tedy czułeś,  co robiłeś i tak dalej, Twoja matka już mi o tym mówiła. Oszczędźmy sobie ten  kawałek i przejdźmy do następnego etapu. Był wypadek, co było dalej.
- Obudziłem się w szpitalu, podłączony do aparatury. Rozglądałe się dookoła, ale nikogo nie widziałem, nikogo, zacząłem krzyczeć wołać imię mojej żony, imię syna. Nic się nie działo. Teraz się zastanawiam, czy ja naprawdę krzyczałem, czy to był głos w mojej głowie. Podniosłem się z łóżka i...




----------------------------------------------------
https://i.imgur.com/N52btqb.png
https://i.imgur.com/oL92VRB.png

Offline

 

#3 2015-10-10 11:53:02

 Marvin132

Czarnohumorzasty

Skąd: SieczkaCity
Zarejestrowany: 2011-08-05
Posty: 2242
Punktów :   68 

Re: Opowiadania użytkowników

To jest opowiadanie jednego z użytkowników.




----------------------------------------------------
https://i.imgur.com/N52btqb.png
https://i.imgur.com/oL92VRB.png

Offline

 

#4 2015-10-12 20:40:56

 Marvin132

Czarnohumorzasty

Skąd: SieczkaCity
Zarejestrowany: 2011-08-05
Posty: 2242
Punktów :   68 

Re: Opowiadania użytkowników

Jest błąd w nazwie tematu.




----------------------------------------------------
https://i.imgur.com/N52btqb.png
https://i.imgur.com/oL92VRB.png

Offline

 

#5 2015-10-12 20:46:54

 Marvin132

Czarnohumorzasty

Skąd: SieczkaCity
Zarejestrowany: 2011-08-05
Posty: 2242
Punktów :   68 

Re: Opowiadania użytkowników

...




----------------------------------------------------
https://i.imgur.com/N52btqb.png
https://i.imgur.com/oL92VRB.png

Offline

 

#6 2015-10-12 20:48:52

 Marvin132

Czarnohumorzasty

Skąd: SieczkaCity
Zarejestrowany: 2011-08-05
Posty: 2242
Punktów :   68 

Re: Opowiadania użytkowników

1) Nazwa to "Opowiadania Użytwkowników".
2) Nie.




----------------------------------------------------
https://i.imgur.com/N52btqb.png
https://i.imgur.com/oL92VRB.png

Offline

 

#7 2015-10-12 20:54:53

 Marvin132

Czarnohumorzasty

Skąd: SieczkaCity
Zarejestrowany: 2011-08-05
Posty: 2242
Punktów :   68 

Re: Opowiadania użytkowników

Nie, strzelaj dalej.




----------------------------------------------------
https://i.imgur.com/N52btqb.png
https://i.imgur.com/oL92VRB.png

Offline

 

#8 2015-10-12 20:55:59

 Marvin132

Czarnohumorzasty

Skąd: SieczkaCity
Zarejestrowany: 2011-08-05
Posty: 2242
Punktów :   68 

Re: Opowiadania użytkowników

Mała podpowiedź: http://www.madruk.pl/uploads/AP791439_06_Bidon_ISKAN_niebieski.jpg




----------------------------------------------------
https://i.imgur.com/N52btqb.png
https://i.imgur.com/oL92VRB.png

Offline

 

#9 2015-10-12 21:03:24

 Janmax

Administrator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2011-08-05
Posty: 4006
Punktów :   55 

Re: Opowiadania użytkowników

Dobra tytuł poprawiony, poprawiłem też wygląd tekstu i dodałem Autora. Usunąłem moje zbędne posty by nie zaśmiecać tematu, twoich nie ruszałem żebyś potem nie miał wontów o to, jak chcesz możesz sklej je w jeden albo usunąć,
albo przenieść do archiwum do tematu sklejka ewentualnie do offtopu.




----------------------------------------------------
https://i.imgur.com/TeTajKk.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
zrodlo zrodlo